niedziela, 11 grudnia 2016

Twarz której nie pamiętam

Rozmawiałam z nim dzisiaj. Niby przypadkowe spotkanie po kilku miesiącach, a skończyło się wspólną kawą i kilkugodzinną rozmową. Może nawet trochę zbyt długą.
On opowiadał o tym co teraz dzieje się w jego życiu, o nowinkach, które już mnie nie ciekawiły. Uśmiechałam się delikatnie i z wyczuciem zadawałam pytania podtrzymujące rozmowę.
Nie było źle, tylko że czułam że to co kiedyś przychodziło nam z lekkością teraz jest mistrzostwem kunsztu. Po prostu wiedzieliśmy co robić żeby było dobrze, nikt z nas tego nie czuł.
Minęło? A może nigdy tego tak naprawdę nie było, skoro minęło.
Zwykłe sprawy, o których potrafiliśmy rozmawiać godzinami były jak kamienie o które się potykaliśmy.
Bo co mnie obchodzi jego mieszkanie? Kafelki w kuchni? Ubranka dla dziecka? Pieniądze, które nigdy nie stanowiły dla mnie wartości?
Nasze drogi rozeszły się tak dalece, że zaczynałam zastanawiać się czy to, że kiedykolwiek byliśmy blisko nie było czasem mistrzostwem kompromisów i dopasowań. Po prostu zależało nam na przyjaźni, więc każdy naginał się do granic możliwości.
Czy to było naprawdę? Czy byliśmy blisko? I czy twarz, którą teraz widzę po raz pierwszy jest tą samą, którą widywałam latami w najtrudniejszych momentach mojego życia?
Nie rozumiem dlaczego ktoś kto był dla mnie tak bliski, stał się zupełnie obcy. To nie tak, że go nie lubię, on po prostu nie budzi już moich emocji. Jakby był ze świata, którego nigdy nie chciałabym poznać, który zupełnie do mnie nie pasuje.
Moje ideały, moje pragnienia i marzenia, zupełnie rozmijają się z jego światem. Kiedyś tego nie widziałam. A może po prostu nie chciałam widzieć? Za bardzo mi zależało na czymś co nie istniało naprawdę. A może istniało, tylko umarło śmiercią naturalną? Może to nie tylko ludzie jako jednostki kończą życie. Może ludzkie relacje też umierają i nie sposób ich wskrzesić ponownie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz