sobota, 26 października 2013

Kroki na korytarzu

Kroki na korytarzu ucichły...

     Wpatrywałam się w ekran monitora i wciąż nasłuchiwałam. Umysł podpowiadał mi, że więcej już nie usłyszę odgłosu jego kroków, które przez tyle lat wyznaczały rytm w moim dniu. To była rzeczywistość którą musiałam zaakceptować. Mimo to, każde otworzenie się drzwi w korytarzu, wywoływało we mnie silne napięcie. Czekałam, łudząc się, że jego odejście okaże się jedynie snem. Nie wiedziałam nawet dlaczego tak bardzo pragnę jego powrotu...

    To nie było logiczne...wręcz przeciwnie...ale co właściwie w życiu jest logiczne? Żyjemy nie wiedząc po co, a umieramy z panicznym strachem, jakbyśmy tracili dar, którego nigdy tak naprawdę nie dostrzegaliśmy...paranoja.
     Inne kroki, systematycznie pojawiające się w korytarzu nie zmieniały się, brakowało tylko tych, które tak silnie zapisały się w mojej pamięci.
        Patrzyłam w przesuwające się przed oczami obrazy i mimowolnie tęskniłam. Nie chciałam by tak było. Wiedziałam, że nie wolno mi tęsknić, a jednak świadomość, że jego kroki się nie pojawią budziła we mnie nostalgię...
Nie wiem nawet czy chodziło o to, że te dźwięki były tak charakterystyczne, tylko jemu przypisane, czy też chodziło o fakt bezpowrotnej straty. Zmieniło się coś. Zmieniło się wszystko...a ja nie mogłam tego kontrolować, nie miałam na to wpływu.
Nikt mnie nawet nie zapytał, czego ja chcę...czy godzę się na to by odszedł na zawsze.

   Kilka razy w nocy, obudził mnie odgłos tych kroków. Były takie silne i zdecydowane, zupełnie jak on. Na początku, kiedy uświadamiałam sobie, że to tylko sen, odczuwałam przejmujący smutek. Strata przyjaciela boli jak wycięcie kawałka serca. Nie można jej zastąpić, ani wlać w nie innej czułości...
      Los ze mnie kpił, przywołując wspomnienia przeszłości. A ja marzyłam by przestać słyszeć, dźwięki które w realnym świecie, nie mogły już do mnie powrócić. Na to było już za późno...
    Z czasem jego kroki, były coraz słabsze, aż w końcu przestał przychodzić nocami...

    Niespodziewanie w korytarzu pojawiły się nowe kroki. Nie wiadomo dlaczego, inny On, uzyskał prawa do chodzenia moim korytarzem, Jego kroki nie są tak silne i tak niesamowite, ale z czasem ich dźwięk jest coraz przyjemniejszy. Wprowadził spokój do mojego życia i zapełnił dawną pustkę.
  Siedzę przed monitorem i słyszę różne odgłosy, rozchodzące się po korytarzu. Rozpoznaję je, ich siłę i charakter. Zawsze wiem, do kogo należą.
 Nie wyczekuję już, że pojawią się te, których melodia była mi najbliższa. Wiem, że już ich więcej nie usłyszę...
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz