Pojawiał się znienacka wśród domowników, wybierał sobie osobę, która stawała się jego opiekunem i zostawał z nią aż do śmierci. Nigdy nie trwało to dłużej niż rok. Ludzie nie umierali dlatego, że kot pojawił się w ich domu. Umarli by i tak. Bez względu na jego pojawienie. Dzięki zwierzęciu odrywali swoje myśli od smutków (jeżeli śmierć była efektem długotrwałej choroby) bądź otrzymywali miłość, zwykłe zwierzęce oddanie, w wypadkach kiedy ginęli znienacka. Później, po śmierci swego ukochanego opiekuna kot znikał...
Przepadał tak samo nagle jak się pojawiał. Szukał już nowego domu i nowego opiekuna. Nie odczuwał żalu, ani tęsknoty za tym co minęło. Zrobił to co należało do jego natury. Zrobił to co musiał. Zaprowadził człowieka do miejsca a którego nie było już odwrotu. Przynajmniej nie był on sam, kiedy pojawiała się Śmierć. Kot wiedział, że Śmierć przynosi wyzwolenie. Nie widział w niej nic smutnego, tylko w domach w których jego opiekunem stawało się małe dziecko, bywał bardziej nostalgiczny, jakby mimo swej zwierzęcej natury miał świadomość, okrucieństwa, którego był posłańcem...
W takich chwilach czuł, jak wielkie przekleństwo zostało na niego zesłane...Kot Posłaniec Śmierci.