poniedziałek, 29 września 2014

Dzień śmierci

 W Wiosce każdy znał dzień swojej śmierci. I nie chodziło o rozmowy z wróżbitami, bo ich przepowiednie nie miały żadnego znaczenia. Jak mogły mieć, jeśli sami losowaliśmy wypisane na kartkach daty śmierci. Od tego nie było już odwrotu. Tak jak planuje się datę ślubu, czy obchody urodzin, tak Mój Lud przygotowywał się do śmierci. Każdy z nas dostawał zegar, który stopniowo zaczynał się zerować. Na początku wydawało się, że odmierzany nieustannie czas, stoi w miejscu. Im dłużej wpatrywało się w czarny owal tarczy tym wolniej wskazówka cofała się. Wystarczyło jednak chociaż na moment oderwać swoje myśli od czasomierza by dostrzec jak złudne było to wrażenie.
     Nikt z nas nie mógł uciec przed swoim losem, nie można było skarżyć się na niesprawiedliwość, bo właściwie nie miało znaczenia jaką datę się wylosuje. Najgorsze było, że dokładnie wiedziano kiedy ten dzień nastąpi. O dziwo nikt nigdy nie umarł przed czasem, nie zachorował i nie zakpił z zegara. To chyba wewnętrzne ustawienie sprawiało, że data z kartki miała tak duży wpływ na funkcjonowanie całego organizmu. Wszystko szło zgodnie z regułą panującą w Wiosce.

I nikt nigdy nie umarł w innym terminie niż ten który wylosował. Ludzie nie uciekali i nie zmieniali domu, nie mieli świadomości, że gdzieś tam za górami mogliby żyć zupełnie inaczej...