Świat się zmieniał, a Mężczyzna miał coraz mniej czasu dla psa, bał
się wyznać szczerze, że w natłoku zajęć, pies zaczął mu przeszkadzać.
Nie potrzebował go, nie chciał wprawdzie otwarcie przyznać, że pies musi
odejść z jego życia, nie miał dość odwagi, ale męczyły go oczekiwania,
których spełnić nie potrafił. Kobieta dostrzegała, że pies jest dla niej
bardzo ważny, ale miała świadomość, że ona sama nie jest w stanie
utrzymać go przy życiu. Sama nie mogła go uratować, potrzebował ich
obojga by móc przetrwać. Przez pewien czas czuła, że jest jej przykro,
nie chciała stracić psa, który był z nią prawie osiem lat. Przez długi
czas był częścią jej duszy i serca. Pamiętała wspólne chwile i ciężko
było jej się rozstać z wizją przeszłości. Patrzyła przez pryzmat dawnych
lat, kiedy jeszcze pies przynosił im obojgu szczęście.
Kobieta w końcu zrozumiała, że pies zapomniany od dawna przez
mężczyznę zaczyna coraz bardziej chorować. Zdarzało się, że we
wcześniejszych latach bywał chory, ale wtedy ktoś się starał go
uratować, tym razem nie było sensu. Kobieta zrozumiał, że i ona nie
potrzebuje psa. Stracił swoją ważność, przestał być radością, a
przynosił w większości nieprzyjemne chwile.
Oboje go zostawili. Mężczyzna zrobił to już nadługo wcześniej, ale
teraz i kobieta rzuciła jego istnienie w niepewne ręce losu. Czas mijał i
zanim się zorientowali pies zdechł. Nie mógł żyć bez nich, ale oni go
już nie chcieli....tyle było ważniejszych rzeczy.
Ciało psa, zaczęło wydawać odór rozkładu. Oboje go czuli, ale żadne
nie miało dość odwagi by przyznać na głos, że psa już nie ma. Owszem
był częścią ich przeszłości, ale nie mógł iść z nimi dalej. Nie mieli
dla niego ani czasu ani miłości. Jego czas minął. Kobieta chciała go
zakopać, uwolnić się od przeszłości i od smrodu, który wzbudzał w niej
poczucie winy. Wiedziała, że zrobiła wszystko, żeby utrzymać psa przy
życiu, ale uświadomiła sobie, że już dużo wcześniej powinna pozwolić mu
odejść. Nie potrafiła odpuścić chociaż sprawa od dawana była przegrana.
Mężczyzna, czuł smród rozkładającego się psa i zastanawiał się, dlaczego
tak źle go traktował. Dlaczego nie dał odejść psu, którego od dawna nie
chciał...
Martwy pies wciąż leżał pomiędzy nimi, ale nikt z nich na głos nie
wspomniał o tym słowem. Oboje czuli, że ten, który pierwszy wypowie to
na głos, zostanie obwiniony o śmierć psa. Co gorsza, przyzna tym samym,
że życie bez psa jest lepsze, chociaż w głębi duszy wiedzieli to oboje."