czwartek, 8 marca 2018

Przypowieść o przyjaźni


"Pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie Mężczyzna i Kobieta znaleźli psa. Nie wiedzieli jeszcze, czy go chcą czy nie, ale pies bez żadnego logicznego uzasadnienia zaczął z nimi żyć. Poznawali go powoli, dzień po dniu, ciesząc się, że pojawił się w ich życiu. Pies był ich wspólny, chociaż trochę bardziej należał do kobiety, bo to ona przywiązywała do niego większą wagę. Uważała, że zwierzę zmienia dużo w jej życiu, że pozwala jej być sobą i dzięki niemu zyskuje szczęście. Mężczyzna też cenił psa, ale traktował go bardziej jak coś naturalnego. Był po prostu częścią jego życia, tak samo jak praca, ukochana czy inne ważne rzeczy. Lata mijały i chociaż zarówno Kobieta jak i Mężczyzna mieli swoje odrębne życia to pies ich łączył, czasami pomagał im przetrwać ciężkie czasy albo pozwalał wierzyć że świat jest lepszy niż był w rzeczywistości. Oboje czerpali z niego siłę i cieszyli się, że im się przytrafił chociaż wcale o niego nie prosili. Bywały też momenty, kiedy pies sprawiał problemy. Nie spełniał ich oczekiwań. Mężczyzna uważał że pies wymaga od niego zbyt dużo poświęceń, a on chciał go mieć przy okazji, nie planował tracić na niego zbyt wiele czasu. Kobieta z kolei czasami chciała go zagłaskać, tak bardzo cieszyła się, że był w jej życiu, że momentami zapominała o tym, że może pies wcale nie chce jej obecności w takim stopniu i że jest to dla niego uciążliwe. Problemy ze zrozumieniem potrzeb psa, sprawiły że Mężczyzna i Kobieta coraz częściej nie potrafili się porozumieć. Nie było już między nimi szczerości. Mężczyzna myślał, że można karmić psa raz na dwa miesiące, a pies i tak przeżyje i że za każdym razem będzie cieszył się tak samo widząc go. Kobieta natomiast chciała karmić go kilka razy dziennie i nie potrafiła zrozumieć, że dla niego to za dużo, że wcale nie potrzebuje takiego zaangażowania.
Świat się zmieniał, a Mężczyzna miał coraz mniej czasu dla psa, bał się wyznać szczerze, że w natłoku zajęć, pies zaczął mu przeszkadzać. Nie potrzebował go, nie chciał wprawdzie otwarcie przyznać, że pies musi odejść z jego życia, nie miał dość odwagi, ale męczyły go oczekiwania, których spełnić nie potrafił. Kobieta dostrzegała, że pies jest dla niej bardzo ważny, ale miała świadomość, że ona sama nie jest w stanie utrzymać go przy życiu. Sama nie mogła go uratować, potrzebował ich obojga by móc przetrwać. Przez pewien czas czuła, że jest jej przykro, nie chciała stracić psa, który był z nią prawie osiem lat. Przez długi czas był częścią jej duszy i serca. Pamiętała wspólne chwile i ciężko było jej się rozstać z wizją przeszłości. Patrzyła przez pryzmat dawnych lat, kiedy jeszcze pies przynosił im obojgu szczęście.
Kobieta w końcu zrozumiała, że pies zapomniany od dawna przez mężczyznę zaczyna coraz bardziej chorować. Zdarzało się, że we wcześniejszych latach bywał chory, ale wtedy ktoś się starał go uratować, tym razem nie było sensu. Kobieta zrozumiał, że i ona nie potrzebuje psa. Stracił swoją ważność, przestał być radością, a przynosił w większości nieprzyjemne chwile.
Oboje go zostawili. Mężczyzna zrobił to już nadługo wcześniej, ale teraz i kobieta rzuciła jego istnienie w niepewne ręce losu. Czas mijał i zanim się zorientowali pies zdechł. Nie mógł żyć bez nich, ale oni go już nie chcieli....tyle było ważniejszych rzeczy.
Ciało psa, zaczęło wydawać odór rozkładu. Oboje go czuli, ale żadne nie miało dość odwagi by przyznać na głos, że psa już nie ma. Owszem był częścią ich przeszłości, ale nie mógł iść z nimi dalej. Nie mieli dla niego ani czasu ani miłości. Jego czas minął. Kobieta chciała go zakopać, uwolnić się od przeszłości i od smrodu, który wzbudzał w niej poczucie winy. Wiedziała, że zrobiła wszystko, żeby utrzymać psa przy życiu, ale uświadomiła sobie, że już dużo wcześniej powinna pozwolić mu odejść. Nie potrafiła odpuścić chociaż sprawa od dawana była przegrana. Mężczyzna, czuł smród rozkładającego się psa i zastanawiał się, dlaczego tak źle go traktował. Dlaczego nie dał odejść psu, którego od dawna nie chciał...
 
Martwy pies wciąż leżał pomiędzy nimi, ale nikt z nich na głos nie wspomniał o tym słowem. Oboje czuli, że ten, który pierwszy wypowie to na głos, zostanie obwiniony o śmierć psa. Co gorsza, przyzna tym samym, że życie bez psa jest lepsze, chociaż w głębi duszy wiedzieli to oboje."