czwartek, 13 lutego 2014

Klatka

     Życie w klatce jest bezpieczne. Nie ma problemu z funkcjonowaniem na ściśle określonym terytorium jeśli tylko codziennie dostaje się niezbędne do życia składniki. Jedzenie, picie, opiekę...mylnie nazywaną miłością. Klatka zwalnia z obowiązku myślenia. Nie trzeba walczyć jeśli wiadomo, że nie ma takiej siły by pokonać metalowe pręty. Po prostu dominuje świadomość, że świat się nie zmieni, a uderzanie głową w mur, wywoła jedynie niepotrzebne komplikacje...najgorsze, że można niespodziewanie zacząć marzyć. Można uwierzyć, że poza klatką też jest życie...

   A jeśli wizualnie klatki nie ma. Nie ma prętów, nie ma zakazu wychodzenia, a my wciąż kurczowo trzymamy się naszego bezpiecznego miejsca? Mylnie sądzimy, że poza ścianą ograniczeń w naszej głowie, nie ma już nic...a jeśli jest? Może wystarczy zrobić tylko jeden krok. Skoczyć na odległość większą niż zazwyczaj i uświadomić sobie, że za przepaścią istnieje inna, lepsza kraina.

Pozostaje jedynie zadecydować, czy lepiej zostać w klatce i prowadzić miałkie i bezsensowne życie, czy też zmierzyć się z otchłanią?

 Może otchłań człowieka pochłonie...ale to i tak lepsze niż klatka...

niedziela, 2 lutego 2014

Chciałabym...

Chciałabym podnieść dłoń, ale nie jestem w stanie.
Chciałabym móc otworzyć oczy, ale nie umiem już poruszać powiekami.
Zapomniałam jak to się robi, bo nikt ode mnie tego nie wymagał.
Mówili mi, że wystarczy jak zrobię swoje, wykonam zadaną pracę i podołam codziennym obowiązkom, na nic innego już nie miałam sił. Tak było zdecydowanie wygodniej.
Z dnia na dzień traciłam wiarę, że coś można jeszcze zmienić. Na początku był to marazm, później lęk, że się nie uda.
Chciałabym...móc zacząć żyć, zapominając o tym czego mnie nauczono...chciałabym żyć...tak po prostu.