niedziela, 11 grudnia 2016
Dwie miłości
Kiedyś myślałam, że bez miłości nie można żyć, coś przecież kochać trzeba. Nie ważne czy będzie to człowiek , zwierzę, praca czy przedmioty martwe otaczające nas zewsząd we współczesnym świecie. Brak miłości nie zakłóca naszych fizjologicznych funkcji, nie sprawia że komórki ciała pracują w inny sposób, a jednak nie istnieje człowiek, który chociaż przez chwilę w swoim życiu nie czułby tej mglistej magii zwanej miłością. Nie rzucę na szalę naszych miłości, nie ocenię ich, nie nadam im znaczenia bo nie wiem czy są już tylko wspomnieniami, czy też nadal tkwi w nich siła tworzenia. Tyle słów o miłości,tyle niemal metafizycznych doznań, przemyśleń, rozmów i tęsknot za uczuciem,którego nie można zdefiniować ani wyrazić. Bo niby jak? Jak powiedzieć :„kocham Cię” kiedy nie ma się pewności czy samo wypowiedzenie tych słów na głos nie zmieni wszystkiego. A co jeśli wypowiadając ostatnią sylabę przestanę czuć czym jest miłość w którą jeszcze sekundę wcześniej tak bardzo wierzyłam. A może tylko chciałam wierzyć … bo coś przecież kochać trzeba. Przeżyłam w swoim życiu miłość, która była dla mnie wszystkim. Była jak oddech w letni poranek, dawała mi życie a jednocześnie zabierała spokój duszy. Budziła tyle emocji, tyle niespełnionych doznań, że sama świadom ość jej istnienia opierała się o nieme szaleństwo. Czy można tak kochać? Czy można istnieć jak liść na wietrze,szarpany każdym nawet najmniejszym szelestem jego słów. Ruch jego ciała, dotyk dłoni, sygnał telefonu z wyświetlonym , ukochanym numerem wszystko to szarpie każdą komórkę ciała. Tak samo mocno niszczy życie i zdrowy rozsądek jak i buduje sens tego by budzić się każdego następnego dnia. Wstać z łóżka i pognać na spotkanie mężczyzny mojego życia. Miłość zmienia wszystko, nawet ta która w końcu okazuje się tylko złudzeniem,przypominającym bardziej magię z pogranicza światów niż uczucie które zapisano w księgach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz