Coraz częściej chce mi się płakać. Wiem, że rozstanie jest nieuniknione i nie mogę zatrzymać żadnego z uciekających dni, to i tak łudzę się chwilami, że może on wcale nie odejdzie. Może to tylko zły sen?
Z czasem człowiek robi się coraz mniej wymagający. Pogodziłam się więc z tym że Piotr ma dziewczynę, zaakceptowałam fakt, że mają razem dziecko. Nie umiem tylko przetrawić myśli, że przestanę go widywać.
Teraz kiedy jestem w biurze, wsłuchuję się w kroki. Otwierają się drzwi i już po chwili jestem w stanie rozpoznać kiedy idzie Piotr. Ma długie, spokojne kroki. Gdy zamykam oczy i wsłuchuję się w ciszę, wciąż słyszę odgłos jego stóp. Przez trzy i pół roku z tęsknotą oczekiwałam jego kroków, a teraz muszę o nim zapomnieć. Chciałabym spędzić z nim życie na tych zasadach na jakich odbywa się to teraz. Nie mieszkam z nim, a mogę obserwować jego świat. Jest dla mnie ważny, a jednak nie muszę z nim być, nie ma między nami zależności. Jest natomiast głęboka więź, którą trudno pojąć. Kocham go, ale nie tak jak kocha się kogoś kogo chce się osaczyć swoją osobą. Ja chcę by był szczęśliwy, chcę by był spokojny. Nie ważne z kim i gdzie. Nie chcę jednak go stracić, nie chcę się rozstawać, chociaż nie mam na to żadnego wpływu.
Piotr odchodzi a ja coraz częściej uświadamiam sobie jak bardzo jest mi bliski. Jest najważniejszą osobą w moim życiu, a jednocześnie jedynym który irytuje mnie i męczy na co dzień. Czasem chcę go udusić, a czasem brakuje mi go tak bardzo, że nie mogę oddychać.
Nie umiem z nim żyć, ale zarazem nie umiem żyć bez niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz