wtorek, 26 sierpnia 2014

Czerwone Krzesło



      Czerwone krzesło skrzypiało łagodnie. Odgłos był tępy i wręcz melodyjny, jakby z każdym kolejnym odchyleniem wydobywał się zeń kolejny wers historii. Historii, którą każdy znał, ale nikt nie potrafił przekazać tak dokładnie. W kilu dźwiękach skrzypienia ukryta była cała tajemnica. Kolor oparcia był bardzo wytarty. Cała ta czerwień istniała bardziej jako słowo, niż jako rzeczywista barwa. Wiadome było, że kiedy kupiono bujany fotel, miał on barwę czerwoną. Tak napisano na starym rachunku, więc tak być musiało. Nikt się nie myli w tak ważnych sprawach. Inne krzesło, w innym kolorze nie pasowałoby to tego ganku i do tego człowieka. Teraz przypominało raczej zdarte papierem ściernym drewno. Przesiąknięte zapachem człowieka, który od czterdziestu lat siadywał na nim. A kiedy zapadł się w wygodne siedziska, nie robił już nic. Godzinami wpatrywał się w przestrzeń, jakby na coś czekał. Im dłużej czekał tym bardziej stawał się nie zdolny do drogi, ale nie czuł tego. Dni przepływały i chociaż wydawało mu się, że czas od lat stoi w miejscu, obraz jego ciała w lustrze dowodził czegoś zgoła innego. Nic nie stało w miejscu.