niedziela, 17 grudnia 2017

Kiedy go poznałam


Pamiętam dokładnie kiedy pojawił się w moim życiu. Zdaje się, że było to zaledwie przed kilkoma dniami, gdy wysoki szczupły mężczyzna wkroczył po raz pierwszy do mojego pokoju. Miał łagodne ciemno brązowe oczy i przyjazny uśmiech. Był przystojny, chociaż nie posiadał klasycznej urody. Dostrzegłam oczy, to one mnie poruszyły najbardziej. Z czasem widziałam coraz więcej, dziś pamiętam dokładnie mapę jego twarzy. Minęły cztery lata. Piotr przeistoczył się w mężczyznę o muskularnej sylwetce, lekkim zaroście i pierwszych siwych włosach. Nie był już młodzieńcem z naiwnie entuzjastycznym podejściem do życia, na jego twarzy pojawiały się pierwsze objawy zmęczenia rzeczywistością. Nie wszystko co działo się w ostatnich latach, było dla niego dobre. Miał swoje problemy i trudności, a co gorsza okazało się, że życie stawiało go dokładnie w takich sytuacjach jakich obawiał się najbardziej. Niektóre z odwiecznych lęków stawały się realne, ale on w ich obliczu, uśmiechał się łagodnie, jakby nie chcąc nikomu sprawiać problemów. Nie obarczał innych swoim poza biurowym życiem, byłam jedyną osobą przed którą otwierał swoje serce.
Nie sposób było nie zapłonąć w stosunku do niego zupełnie niekontrolowaną sympatią. Od pierwszego wejrzenia wyczuwało się w nim tętniące życie. Pierwszy uśmiech uświadomił mi, że chcę by został w moim życiu na dłużej.
Było w nim coś co przyciągało jak magnes. Nieokreślony czynnik który sprawiał, że chciało się przy nim być. Ludzie gromadzili się wokół niego, chcąc zaczerpnąć chociaż odrobinę z tej, rzadko spotykanej energii.
Kiedy go zobaczyłam, a pamiętam ten moment dokładnie, nie widziałam w nim jeszcze mężczyzny. Nie dostrzegałam w nim pierwotnej męskości, która mogłaby zafascynować. Piotr krył w sobie wiele tajemnic i to chyba było najbardziej pociągające. Uśmiechał się, rozmawiał, a z jego oczu ciężko było wyczytać co kryje się pod fasadą. Kim jest tak naprawdę, w momencie kiedy pozwoli komuś dotrzeć bliżej. Mało kto dotarł dalej, a szerokie grono nowych znajomych dosyć szybko zaczęło się wykruszać. Zaczęli uświadamiać sobie, że mimo sympatii jaką emanował, nie łatwo będzie zawiązać z nim głębszą relacje. Wielu chciało go na wyłączność, a on traktował wszystkich z taką samą dozą zaangażowania. Dopiero po pierwszym roku wiadomo było, że między mną a Piotrem zawiązało się coś znacznie głębszego niż planowaliśmy.


Od początku wiedziałam, że go polubię, że cieszy mnie jego pojawienia się w biurze. Nie wiem czy już od pierwszego tygodnia rozpoznawałam kiedy pojawiał się na moim korytarzu, ale za każdym razem gdy odwracałam głowę w kierunku drzwi, liczyłam że to jego ujrzę. Wnosił pewną lekkość bytu. Był inny niż ludzie których znałam dotychczas. Miał duszę i to stwierdzenie chyba najlepiej charakteryzowało jego osobowość. W naszej firmie ludzie dzielili się na tych którzy oscylowali swoje życie wokół liczb, mówili o zarobkach, cenach, kredytach, liczbie dzieci, ilości mężów i tych którzy skupiali się na życiu innych. Dyskutowali nieustannie, jakby rozważali życie bohaterów powieści literackiej. Czasem skupiali się na wyglądzie zewnętrznym, sposobie ubierania czy makijażu, by skonsultować zachowania innych, sytuacje rodzinne lub zatopić się w pikantnych szczegółach o których nikt nigdy miał się nie dowiedzieć. Brakowało człowieka szczerego i otwartego, który potrafiłby porozmawiać nie tylko na tematy rzeczywiste. Który nie wyznawał dewizy, że istnieje tylko to co da się opisać równaniem matematycznym. Piotr był właśnie takim człowiekiem. 

2 komentarze:

  1. Ło, znalazłam Twojego bloga przez przypadek, był wymieniony w którymś z wątków w internecie jako godny polecenia. Nie zawiodłam się! Na pewno będę tu zaglądać. Świetnie się czyta :)
    Jeśli masz ochotę, to zapraszam do siebie. Jestem nowa na bloggerze :)
    http://ksiegizkrainysnow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne. Raz usłyszałam w autobusie jak ktoś powiedział, że ludzie obgadują życie innych, bo nie mają własnego. Zapraszam do mnie wenairaven.dgdev.pl

    OdpowiedzUsuń