Pamiętam dokładnie
kiedy pojawił się w moim życiu. Zdaje się, że było to zaledwie przed kilkoma
dniami, gdy wysoki szczupły mężczyzna wkroczył po raz pierwszy do mojego
pokoju. Miał łagodne ciemno brązowe oczy i przyjazny uśmiech. Był przystojny,
chociaż nie posiadał klasycznej urody. Dostrzegłam oczy, to one mnie poruszyły
najbardziej. Z czasem widziałam coraz więcej, dziś pamiętam dokładnie mapę jego
twarzy. Minęły cztery lata. Piotr przeistoczył się w mężczyznę o muskularnej
sylwetce, lekkim zaroście i pierwszych siwych włosach. Nie był już młodzieńcem
z naiwnie entuzjastycznym podejściem do życia, na jego twarzy pojawiały się
pierwsze objawy zmęczenia rzeczywistością. Nie wszystko co działo się w
ostatnich latach, było dla niego dobre. Miał swoje problemy i trudności, a co
gorsza okazało się, że życie stawiało go dokładnie w takich sytuacjach jakich
obawiał się najbardziej. Niektóre z odwiecznych lęków stawały się realne, ale
on w ich obliczu, uśmiechał się łagodnie, jakby nie chcąc nikomu sprawiać
problemów. Nie obarczał innych swoim poza biurowym życiem, byłam jedyną osobą przed
którą otwierał swoje serce.
Nie sposób
było nie zapłonąć w stosunku do niego zupełnie niekontrolowaną sympatią. Od
pierwszego wejrzenia wyczuwało się w nim tętniące życie. Pierwszy uśmiech
uświadomił mi, że chcę by został w moim życiu na dłużej.
Było w nim
coś co przyciągało jak magnes. Nieokreślony czynnik który sprawiał, że chciało
się przy nim być. Ludzie gromadzili się wokół niego, chcąc zaczerpnąć chociaż
odrobinę z tej, rzadko spotykanej energii.
Kiedy go
zobaczyłam, a pamiętam ten moment dokładnie, nie widziałam w nim jeszcze mężczyzny.
Nie dostrzegałam w nim pierwotnej męskości, która mogłaby zafascynować. Piotr krył w sobie wiele tajemnic i to chyba było najbardziej pociągające. Uśmiechał
się, rozmawiał, a z jego oczu ciężko było wyczytać co kryje się pod fasadą. Kim
jest tak naprawdę, w momencie kiedy pozwoli komuś dotrzeć bliżej. Mało kto
dotarł dalej, a szerokie grono nowych znajomych dosyć szybko zaczęło się
wykruszać. Zaczęli uświadamiać sobie, że mimo sympatii jaką emanował, nie łatwo
będzie zawiązać z nim głębszą relacje. Wielu chciało go na wyłączność, a on
traktował wszystkich z taką samą dozą zaangażowania. Dopiero po pierwszym roku
wiadomo było, że między mną a Piotrem zawiązało się coś znacznie głębszego niż
planowaliśmy.
Od początku
wiedziałam, że go polubię, że cieszy mnie jego pojawienia się w biurze. Nie
wiem czy już od pierwszego tygodnia rozpoznawałam kiedy pojawiał się na moim
korytarzu, ale za każdym razem gdy odwracałam głowę w kierunku drzwi, liczyłam
że to jego ujrzę. Wnosił pewną lekkość bytu. Był inny niż ludzie których znałam
dotychczas. Miał duszę i to stwierdzenie chyba najlepiej charakteryzowało jego
osobowość. W naszej firmie ludzie dzielili się na tych którzy oscylowali swoje
życie wokół liczb, mówili o zarobkach, cenach, kredytach, liczbie dzieci,
ilości mężów i tych którzy skupiali się na życiu innych. Dyskutowali
nieustannie, jakby rozważali życie bohaterów powieści literackiej. Czasem
skupiali się na wyglądzie zewnętrznym, sposobie ubierania czy makijażu, by
skonsultować zachowania innych, sytuacje rodzinne lub zatopić się w pikantnych
szczegółach o których nikt nigdy miał się nie dowiedzieć. Brakowało człowieka
szczerego i otwartego, który potrafiłby porozmawiać nie tylko na tematy
rzeczywiste. Który nie wyznawał dewizy, że istnieje tylko to co da się opisać
równaniem matematycznym. Piotr był właśnie takim człowiekiem.
Ło, znalazłam Twojego bloga przez przypadek, był wymieniony w którymś z wątków w internecie jako godny polecenia. Nie zawiodłam się! Na pewno będę tu zaglądać. Świetnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę, to zapraszam do siebie. Jestem nowa na bloggerze :)
http://ksiegizkrainysnow.blogspot.com
Fajne. Raz usłyszałam w autobusie jak ktoś powiedział, że ludzie obgadują życie innych, bo nie mają własnego. Zapraszam do mnie wenairaven.dgdev.pl
OdpowiedzUsuń