niedziela, 11 grudnia 2016

Kto przyjaciel a kto wróg?

Czy mamy wpływ na to jakich ludzi przyciągamy? Dlaczego jednych wybieramy na przyjaciół, w innych się zakochujemy, a jeszcze innych przeraźliwie wręcz unikamy. Zastanawiam się czy to kwestia przeznaczenia zapisanego w gwiazdach czy predyspozycji, które zostały nam zakorzenione podczas wieloletnich procesów wychowawczych. 
Całe życie musiałam być odpowiedzialna za innych, nigdy tak naprawdę nie było mi dane zakosztować typowej beztroski. No może we wczesnym etapie dzieciństwa, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam nawet czym owa beztroska jest. Przecież to była moja codzienność. Dopiero zmiany uświadomiły mi jak dziwne i trudne może być życie. I że można się uśmiechać po mimo łez rozrywających serce.
A później, już w dorosłym życiu zaczęłam dostrzegać zależności determinujące moje relacje z ludźmi. Okazało się, że wokół mnie permanentnie gromadzą się ludzie potrzebujący pomocy. Lekkoduchy za których trzeba myśleć, wciąż zrzucający na moje barki swoje problemy. Nigdy na odwrót. 
Czy to moje przeznaczenie? Czy też może silna osobowość sprawia że tak zwane „ofiary losu” szukają we mnie nadziei. Bo przecież ktoś kto ciągle się uśmiecha musi wiedzieć jak rozwiązywać problemy, musi umieć pomóc. A może to ja podświadomie ich wybieram? Mimo woli pragnę wrócić do rodzinnych schematów, w których dzieci biorą odpowiedzialność za życie rodziców. Może tak tylko potrafię funkcjonować?
Czasem mam tego dość. Czuję, że to nie może tak trwać w nieskończoność, a ludzi muszą łączyć wzajemności, nie tylko jednostronne działania. Przecież nie ma czegoś takiego jak przyjaźń bez wzajemności. Wtedy to już nie przyjaźń tylko chora relacja, nie przynosząca nikomu satysfakcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz