Obudziłam
się z dziwnym przeświadczeniem, że wszystko się zmieniło. Jakbym wstając z tego
samego łóżka znalazła się niespodziewanie w innym świecie. Niemożliwe, świat
nie mógł tak bardzo ewoluować w ciągu jednej, krótkiej jesiennej nocy. Całym
ciałem czułam to coś, czego nazwać nie potrafiłam. Spojrzałam przez okno. Obraz
był dziwnie niepokojący. Niby te same stare kamienice po drugiej stronie ulicy,
takie jak wczoraj wirujące na wietrze liście i ludzie śpiesznie podążający w
kierunku zakładów pracy, a jednak miałam pewność że coś się zmieniło. Właściwie
zmieniło się wszystko, prawie jak za pociągnięciem magicznej różyczki, z tym,
że przeczuwałam że zmiana nie będzie dla mnie dobra. Tak bardzo przyzwyczaiłam
się do tego co widzę, że zmiana w sposobie odbierania rzeczywistości głęboko
mnie poruszyła. W głowie świtała mi myśl. Czułam, że nie jestem w pokoju sama,
a przecież nie było ze mną żadnego człowieka. Nie miałam odwagi by podnieść
głowę ku sufitowi. Bałam się, że prawdą okaże się to co zaczynało do mnie
docierać. Jak przez mgłę pamiętałam, że poprzedniej nocy uwolniłam Demona. Nie
miałam nawet pewności jak do tego doszło, że uwolnił się z mojej głowy.
Myślałam że schowany w najgłębiej skrywanej części mojego umysłu nie będzie w
stanie uciec.
Odchyliłam
głowę do góry, a na framudze wysokiego okna, siedziała skulona mała szaro
czarna istota. Kościste ciało pokrywała sztywna szczecina. Trudno było określić
kształty owego dziwa. Jedyne co wyłaniało się z bezkształtnej masy to
szpiczaste zęby i przeszywające przestrzeń oczy. Demon spojrzał na mnie i
chociaż był niewielki i wydawało się, że nie byłby w stanie skrzywdzić człowiek
fizycznie, jego wzrok utkwiony w moich oczach napawał mnie lękiem. Przez chwilę
stałam jak wmurowana, przeświadczona o nieuchronności własnego końca.
Przerażała mnie ta mała istota, bałam się nie tylko jej obecności, ale i tego
co o mnie wie. Dotychczas był przecież integralną częścią mojego umysłu i
nagle, zupełnie niespodziewanie, jak mi się wówczas wydawało, wydostał się na
zewnątrz. Nie musiałam długo myśleć, by wiedzieć, że Demon nie zamierza wrócić.
Za dużą dostał władzę i wiedział, że teraz to on przejmuje kontrolę w naszej rzeczywistości.
Nikomu nie byłoby łatwo zrezygnować z takiej władzy, a co dopiero Demonowi,
który panowanie nad ludźmi miał wpisane w swoją naturę.
Demon
siedział bez ruchu. Wpatrywał się we mnie, jakby mówiąc: „Jako jedyny wiem, kim
tak naprawdę jesteś, mała dziewczynko”. Otrzepałam się, tąpnięta do żywego
świadomością, że usłyszałam głos szarej istoty, a on się przecież nie odezwał.
Nie rozchylił ust, wciąż jedynie jego błyszczące kły świadczyły o tym, że
gdzieś tam musi znajdować się otwór gębowy. Nie, to przecież nie może być
prawda. Nie ma żadnego demona, nie ma istoty uwieszonej na framudze okna, to
przecież nierealne. Demony są tylko w ludzkich głowach, nie przyjmują
materialnej formy, nie istnieją naprawdę, to wbrew wszelkiej naturze. Mistyczne
bajki, nie rzeczywistość.
Przez moment
zaczęłam wątpić w zdrowie swojego umysłu. Wiedziałam że demony są jedynie
wytworem imaginacji, że nadaje się im ważność, by podkreślić ludzkie lęki i
strachy. Nie mają jednak fizycznej mocy działania. Nie można ich zobaczyć, dotknąć,
usłyszeć. Po prostu nie istnieją. Jeśli ja nie mogę zaprzeczyć że widzę Demona,
to znaczy że coś ze mną musi być nie tak. Mocno zacisnęłam powieki, tak mocno,
że aż zaczęłam odczuwać ból. Za bardzo się spięłam, ale uznałam że to pomoże mi
pozbyć się dziwnego widzenia. Nie ma żadnego Demona, demony nie istnieją.
Otworzyłam oczy i chociaż nie podniosłam wzroku by potwierdzić czy mara
zniknęła, czułam obecność, której do wczoraj tutaj nie było. Wbrew wszelkiej
logice, wbrew prawom natury czy realności jakkolwiek pojętej wypuściłam Demona,
który przycupnął przy suficie. Nie przejmował się zupełnie moją obecnością, po
prostu był. Istniał bo nadałam mu życie tworząc go za pośrednictwem umysłu, a
teraz jeszcze pozwoliłam mu się wydostać. Demon wiedział o mnie wszystko, a ja
miałam wrażenie że nie wiem zupełnie nic.
Obróciłam
się na pięcie. Śpiesznie założyłam ciuchy, pomijając etap porannej toalety,
chwyciłam torebkę z portfelem i szybko wydostałam się na zewnątrz. Wystarczyło
kilka chwil, by uciec z pokoju, który z dotychczasowego azylu stał się
więzieniem. Stanęłam na chodniku zatrzymując się na chwilę. Tak bardzo sytuacja
wydawała mi się absurdalna, że postanowiłam sprawdzić czy Demon nadal jest przy
oknie. Nadal łudziłam się, że rzeczy nie realne nie mogę się od tak zdarzać.
Jeśli coś jest nierealne, to świadomość, że przydarzyło się właśnie mi, nie
zmienia nagle sytuacji z niemożliwej w możliwą. Sprawia jedynie, że człowiek
jeszcze bardziej czuje się wyobcowany, bo nie dość, że uwolnił Demona, to nawet
nie może nikogo wciągnąć w swoją historię, chyba że planuje pobyt na oddziale
zamkniętym w szpitalu psychiatrycznym. A tego nie chce nikt. Czułam jego wzrok
na swojej głowie, mimo to odwróciłam się przodem do kamienicy by potwierdzić
swoje przypuszczenia. Teraz i tak nie miałam już nic do stracenia. Nie
ryzykowałam niczym potwierdzając dziwne przypuszczenia.
Przenikliwe
oczy szarej istoty odbiły się w tafli szyby. Siedział tam, gdzie ujrzałam go po
raz pierwszy. Wpatrywał się we mnie czujnie i chociaż napawał mnie
nadzwyczajnym wręcz lękiem, nie wywoływał postrachu swoim wyglądem. Włochata
koścista istota ubrana w szaro czarną szczecinę. Gdyby nie strach który
automatycznie we mnie wywoływała, można by rzec że bardziej zasługiwała na
litość niż na przerażenie.