środa, 4 grudnia 2013

Śmierć

 Patrzę jak umiera. Leży w potężnym, drewnianym łóżku, w rodzinnym domu. Jest sama, całe życie tak bardzo bała się samotności, otaczając się rzeszą pochlebców. Nie wiedząc że ostatnie chwile będę jej osobistym spotkaniem ze śmiercią. Oczekiwała czegoś zupełnie innego, jakby przejście w gronie bliskich miało ją wyzwolić ze strachu...
   Idiotka. Całe życie trwała, lękając się śmierci, a ta i tak dopadła ją dzisiejszego dnia. Przed śmiercią nie ma ucieczki. Nie można sie do niej przygotować. Nie wiem jak długo potrwa ostatni akt  życia Staruchy, ale nie zajmie to zbyt długo. Słyszę jak kaszle. Ociera ręką pot i pojękuje cierpiętniczo.
   Przyglądam sie "scenie umierania" z korytarza. Wiem, że gdybym była lepszym człowiekiem, podeszłabym do niej. Nie czekałaby w skupieniu, obojętna na jej strach. Mogłabym usiąść na taborecie i złapać ją za pomarszczoną rękę. Własną obecnością ułatwić jej przejście na drugą stronę rzeczywistości. Lepiej dla umierającej, żeby po drugiej stronie nic nie było...jej życie na ziemi, jednoznacznie skazywało ją na piekło. Nie było dla niej żadnego usprawiedliwienia ...
   Nie zrobiłam tego.
Stałam wciąż w mroku korytarza, przypatrując się ostatnim, bolesnym podrygom. 
Nie wybaczyłabym sobie, że po latach znęcań, które na mnie praktykowała, pomagam jej, zapominając, że to przez nią stałam się tym kim teraz jestem.To byłaby zdrada, wobec siebie samej, a zdrady nie można wybaczyć..
Powłoka, starej schorowanej, bezbronnej kobiety, niczego nie wyjaśniała. Wiem, że gdyby miała siłę wstać wciąż byłaby tym samym katem, który bez litośnie niszczył ludzkie dusze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz