wtorek, 17 grudnia 2013

Opowieść Świąteczna

     Malec chwycił piłkę i trzymał ją bardzo mocno. Tak mocno jak tylko był w stanie. Jego małe ciałko nie przywykło do takiego wysiłku, ale on się nie poddawał. Ramionka zaczęły go boleć i czuł że z tego napięcia i zacietrzewienia zaczyna boleć go brzuszek. Nie zwalniał jednak uścisku. Tylko nad tym panował. Przy najmniej do momentu aż organizm nie odmówi mu posłuszeństwa.
     Odczuwał smutek. Tak dojmujący, że miał nieodparte wrażenie, że jakaś obca chłodna dłoń zaciska się na jego małym serduszku. Nic nie był w stanie zrobić. Łzy samoistnie zaczęły ściekać z jego granatowych, ufnych oczu. Nie miał siły by być silnym. Miał sześć lat i nie rozumiał jaki jest powód, że w jego domu jest inaczej niż w domach kolegów z podwórka. Dlaczego jest tak zimno, że nawet latem czuje się gęsią skórkę na całym ciele? W innych domach rodzice się śmieją, żartują a u mnie zawsze jest tak smutno, tak jakby mama z tatą zupełnie się nie cieszyli. Jakby byli sobie całkiem obcy.
   Chłopczyk czuł, że coś jest nie tak. Wiedział, że nie tak powinna wyglądać rodzina, ale nie miał wpływu na nic. Mieszkał w domu z ludźmi, którzy nie chcieli być razem. Czasem pytał ich czy się kochają, a oni odpowiadali, że tak.Dorośli potrafili kłamać bez mruknięcia okiem, ale mały chłopiec, wiedział, że go oszukują. Wiedział do od chwili gdy pojawił się w ich życiu.
   Małe ciałko drgało z wycieńczenia. Piłka była coraz cięższa, a piżamka, którą założono mu po świątecznej kolacji, mokra była od potu. I chociaż powinien czuć gorąco od wysiłku, jego serce było zimne. Tak zimne jak serca mamusi i tatusia.


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz