Alicja
mówiła nadal, ale ja już tylko udawałam, że jej słucham. Opowiadała o ośrodku w
którym odbywały się rekolekcje, o wspólnych mszach i okolicy po której spacerowała wraz z innymi
kursantami. Dużo miała do powiedzenia i mówiła to tak szybko, że nie
pozostawiała już miejsca na kolejne serie moich niewygodnych pytań. Skupiła się
na realnym aspekcie wyjazdu, to była bezpieczna część, która nie mogła
sprowokować mnie do zasiewania wątpliwości w jej na nowo odrodzonym
chrześcijaństwie.
Prawiła więc
beznamiętnie, o tym wszystkim co kompletnie mnie nie interesowało.
Bzdurne sprawy, którymi nie miałam ochoty zaprzątać i tak już przeciążonej
głowy. Denerwowały mnie jej słowa i mało wiarygodny przekaz. Słowa wiary nie
miały zupełnie odzwierciedlenia w jej postępowaniu, były więc mitem, który
krążył w formie dźwięku, ale nie wnosił ze sobą, żadnej konkretnej treści. Bo
jak pojąć, że człowiek tak mocno wierzący nie potrafi kochać świata? Nie jest w
stanie odnaleźć szczęścia, obcując z naturą, która jest jedyną prawdą,
determinującą naszą fizjologię i nasze serca. Czy nie na tym polega właśnie
prawdziwa istota religijności. Na
poświęceniu i zrozumieniu innych istot?
Absurd świata,
którego większość, z pozoru jedynie, istot myślących nie jest w stanie pojąć. Te
absurdy w Krainie Absurdu są tak zwyczajne i niezaskakujące, że ludzie zdają
się ich zupełnie nie dostrzegać. Tak jakby przyjęli jej za coś co jest, było i
zawsze będzie towarzyszyć ludziom. Czują się zwolnieniu z obowiązku badania ich
natury, wierząc że absurd nie jest absurdem. Jest natomiast prawdą, z którą nie
należy w żaden sposób polemizować. Zgodnie z tą regułą, postępują zdecydowana
większość społeczeństwa. Ja niestety zostałam pozbawiona daru "niewidzenia".
Zielarka mówiła, że to co charakteryzuje mój ród, jest darem. Pięknym darem
który pozwala zgłębić istotę wszechrzeczy.
Niestety dar bywa i klątwą zarówno.
Zgodnie z tradycją moich przodków kobietom w moim rodzie został powierzony dar
widzenia. Mamy coś na kształt trzeciego oka, tyle tylko, że oko to umieszczone
jest w głębi umysłu. Niestety daru tego nie można się pozbyć, mimo usilnych
starań i wiedzy, że w Krainie Absurdu, widzenie nie jest najbardziej pożądanym
talentem. Często wewnętrzne oko przyczynia się do smutku i niezrozumienia,
które towarzyszy takim jak ja.
Paradoksalnie,
kiedy mowa o typowym zmyśle widzenia, połączonym z oczami nie zaś z umysłem,
wykazuję on wiele błędów, które związane są z nieprawidłową genetyką. Ta cecha
również jest dziedziczna, co drugie pokolenie kobiet, w moim rodzie, obarczone
jest jej uciążliwościami. Mam wadę, która nie pozwala mi przemęczać wzroku. Nie
umiem jednak pojąć, jak zapobiegać owemu przemęczeniu, bowiem jego przyczyny są
często nielogiczne. Czasem ma to miejsce, gdy nadwyrężona jest psychika, innym
razem przez zbyt długie czytanie bądź zbyt intensywne światło. Trudno
przewidzieć, kiedy nastąpi kolejny atak i jak długo będzie on trwał. Obrazy
przed mymi źrenicami rozmywają się, a proste linie pełne są załamań i
krzywizn.
Niekiedy muszę się domyślać co tak naprawdę jest w odległości, nie
większej niż długość moich ramion. Czuję, że ogarnia mnie wówczas panika,
związana z brakiem kontroli. Bez oczu jestem bezbronna i zdana na łaskę bądź
nie łaskę świata, który wydaje się być w takich momentach szczególnie
nieprzychylny. Mam wrażenie, że w
godzinach ataku, rozszerzam źrenice, a mój przytępiały wzrok skupia się na
cieniach, które zewsząd mnie otaczają. Bezładny świat powoli zaczyna nowego
wymiary, a ja staram się zapanować nad paniką, która wprowadza niepotrzebny
chaos do mojego życia.
Wiem dobrze, że nie zapobiegnę kolejnemu atakowi, ani
też nie skrócę czasu jego trwania. I mimo, że muszę zdać się na przeznaczenie,
które kieruje mnie po omacku przez życie, to nie łatwo jest
zapanować nad strachem, który mimo dużej powtarzalności ataków, za każdym
kolejnym wydaje się być równie silny. Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się
pojąć to co od lat stanowi moją naturę. Może ma to związek z równowagą?
Aby
wyrównać przenikliwość umysłu, właściwą kobietą z rodu, obdarowano mnie
także okresową utratą wzroku? W moim wypadku widzenie świata nie wiąże się
zatem z tym co charakterystyczne dla ogółu. Pojęcie widzenia wypływa raczej z
zdolności odbierania sygnałów wysyłanych przez otoczenie, ze słów, emocji i
paradoksów działania, nie zaś obrazów, które w moim przypadku, uległy znacznemu
upośledzeniu.
Z każdym rokiem wyostrza się moje trzecie oko, a postępuje to
wprost proporcjonalnie do degeneracji siatkówki, która ma o wiele więcej lat
niż moje ciało. Upłynie jeszcze sporo czasu, zanim zupełnie stracę wzrok. Są
też pewne szanse, że nastąpi dzień w którym trzecie oko, przestanie władać moim
życiem. Najpewniej związane będzie to z demencją starczą. Kiedy mój umysł
zablokuje się na rzeczywistość, wtedy też dar mój ulegnie całkowitemu uśpieniu,
a ja zacznę widzieć tak jak inni ludzie. Wówczas życie w Krainie Absurdu
przestanie stanowić dla mnie mękę, pełną niezrozumienia i smutnego zdziwienia
regułami panującymi we wszechświecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz