piątek, 13 grudnia 2013

Kraina Absurdu

      Alicja mówiła nadal, ale ja już tylko udawałam, że jej słucham. Opowiadała o ośrodku w którym odbywały się rekolekcje, o wspólnych mszach i okolicy po której spacerowała wraz z innymi kursantami. Dużo miała do powiedzenia i mówiła to tak szybko, że nie pozostawiała już miejsca na kolejne serie moich niewygodnych pytań. Skupiła się na realnym aspekcie wyjazdu, to była bezpieczna część, która nie mogła sprowokować mnie do zasiewania wątpliwości w jej na nowo odrodzonym chrześcijaństwie. 

     Prawiła więc  beznamiętnie, o tym wszystkim co kompletnie mnie nie interesowało. Bzdurne sprawy, którymi nie miałam ochoty zaprzątać i tak już przeciążonej głowy. Denerwowały mnie jej słowa i mało wiarygodny przekaz. Słowa wiary nie miały zupełnie odzwierciedlenia w jej postępowaniu, były więc mitem, który krążył w formie dźwięku, ale nie wnosił ze sobą, żadnej konkretnej treści. Bo jak pojąć, że człowiek tak mocno wierzący nie potrafi kochać świata? Nie jest w stanie odnaleźć szczęścia, obcując z naturą, która jest jedyną prawdą, determinującą naszą fizjologię i nasze serca. Czy nie na tym polega właśnie prawdziwa  istota religijności. Na poświęceniu i zrozumieniu innych istot? 

     Absurd świata, którego większość, z pozoru jedynie, istot myślących nie jest w stanie pojąć. Te absurdy w Krainie Absurdu są tak zwyczajne i niezaskakujące, że ludzie zdają się ich zupełnie nie dostrzegać. Tak jakby przyjęli jej za coś co jest, było i zawsze będzie towarzyszyć ludziom. Czują się zwolnieniu z obowiązku badania ich natury, wierząc że absurd nie jest absurdem. Jest natomiast prawdą, z którą nie należy w żaden sposób polemizować. Zgodnie z tą regułą, postępują zdecydowana większość społeczeństwa. Ja niestety zostałam pozbawiona daru "niewidzenia". Zielarka mówiła, że to co charakteryzuje mój ród, jest darem. Pięknym darem który pozwala zgłębić istotę wszechrzeczy. 

    Niestety dar bywa i klątwą zarówno. Zgodnie z tradycją moich przodków kobietom w moim rodzie został powierzony dar widzenia. Mamy coś na kształt trzeciego oka, tyle tylko, że oko to umieszczone jest w głębi umysłu. Niestety daru tego nie można się pozbyć, mimo usilnych starań i wiedzy, że w Krainie Absurdu, widzenie nie jest najbardziej pożądanym talentem. Często wewnętrzne oko przyczynia się do smutku i niezrozumienia, które towarzyszy takim jak ja.

      Paradoksalnie, kiedy mowa o typowym zmyśle widzenia, połączonym z oczami nie zaś z umysłem, wykazuję on wiele błędów, które związane są z nieprawidłową genetyką. Ta cecha również jest dziedziczna, co drugie pokolenie kobiet, w moim rodzie, obarczone jest jej uciążliwościami. Mam wadę, która nie pozwala mi przemęczać wzroku. Nie umiem jednak pojąć, jak zapobiegać owemu przemęczeniu, bowiem jego przyczyny są często nielogiczne. Czasem ma to miejsce, gdy nadwyrężona jest psychika, innym razem przez zbyt długie czytanie bądź zbyt intensywne światło. Trudno przewidzieć, kiedy nastąpi kolejny atak i jak długo będzie on trwał. Obrazy przed mymi źrenicami rozmywają się, a proste linie pełne są załamań i krzywizn. 

        Niekiedy muszę się domyślać co tak naprawdę jest w odległości, nie większej niż długość moich ramion. Czuję, że ogarnia mnie wówczas panika, związana z brakiem kontroli. Bez oczu jestem bezbronna i zdana na łaskę bądź nie łaskę świata, który wydaje się być w takich momentach szczególnie nieprzychylny. Mam  wrażenie, że w godzinach ataku, rozszerzam źrenice, a mój przytępiały wzrok skupia się na cieniach, które zewsząd mnie otaczają. Bezładny świat powoli zaczyna nowego wymiary, a ja staram się zapanować nad paniką, która wprowadza niepotrzebny chaos do mojego życia. 

     Wiem dobrze, że nie zapobiegnę kolejnemu atakowi, ani też nie skrócę czasu jego trwania. I mimo, że muszę zdać się na przeznaczenie, które kieruje mnie po omacku przez życie, to nie łatwo jest zapanować nad strachem, który mimo dużej powtarzalności ataków, za każdym kolejnym wydaje się być równie silny. Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się pojąć to co od lat stanowi moją naturę. Może ma to związek z równowagą? 
      Aby wyrównać przenikliwość umysłu, właściwą kobietą z rodu, obdarowano mnie także okresową utratą wzroku? W moim wypadku widzenie świata nie wiąże się zatem z tym co charakterystyczne dla ogółu. Pojęcie widzenia wypływa raczej z zdolności odbierania sygnałów wysyłanych przez otoczenie, ze słów, emocji i paradoksów działania, nie zaś obrazów, które w moim przypadku, uległy znacznemu upośledzeniu. 

     Z każdym rokiem wyostrza się moje trzecie oko, a postępuje to wprost proporcjonalnie do degeneracji siatkówki, która ma o wiele więcej lat niż moje ciało. Upłynie jeszcze sporo czasu, zanim zupełnie stracę wzrok. Są też pewne szanse, że nastąpi dzień w którym trzecie oko, przestanie władać moim życiem. Najpewniej związane będzie to z demencją starczą. Kiedy mój umysł zablokuje się na rzeczywistość, wtedy też dar mój ulegnie całkowitemu uśpieniu, a ja zacznę widzieć tak jak inni ludzie. Wówczas życie w Krainie Absurdu przestanie stanowić dla mnie mękę, pełną niezrozumienia i smutnego zdziwienia regułami panującymi we wszechświecie.
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz