niedziela, 10 listopada 2013

Spotkanie



    Do kawiarni wchodzi pięćdziesięcioletnia kobieta. Przypatruję się jej uważnie. Ma długą letnią sukienkę, która tuszuje nieco zbyt bujne kształty. Jasne, najpewniej farbowane, włosy i delikatny makijaż. Na twarzy widać zmarszczki od zbyt częstego śmiania się i parę nieznacznych bruzd, świadczących o upływającym czasie.
Siada przy stoliku, przy którym wcześniej siedział samotny mężczyzna.
Są tak blisko, że słyszę o czym rozmawiają. Mimo iż kobieta przyciąga moją uwagę, czymś co w niej tkwi, jakimś pierwiastkiem którego nie potrafię zidentyfikować, staram się nie wpatrywać w nią zbyt długo. Odrywam wzrok od książki i ukradkiem zaglądam w jej niebieskie oczy, słabo ukryte za okularami. W czym tkwi tajemnica? Nie jest przecież ani pięknością, od której nie można by oderwać wzroku, z pozoru nie wyróżnia się też niczym nadzwyczajnym. A mimo to mam dziwne wrażenie jakbym patrzyła na...samą siebie.

 
    Kobieta opowiada historię, która ostatnio jej się przydarzyła. Właściwie...nic wyjątkowego, ale w jej głosie jest tyle pasji, kiedy mówi o zwykłych rzeczach, że mam wrażenie jakbym właśnie usłyszała magiczny przepis, dzięki któremu uda mi się odkryć tajemnicę życia, które na co dzień tak trudno odnaleźć. Inni w ten sam sposób opowiadają o wyprawie do dżungli, miłości czy wygranej w lotto, a ona mówi przecież tylko o samotnej wyprawie do lasu. Bzdura bez znaczenia, a jednak nie mogę przestać słuchać jej głosu. Słowa bez znaczenia zaczynają układać się w niesamowite wyznanie, którego nigdy nie umiałabym powtórzyć. Mężczyzna słucha jej z uwagą. Rozmawiają przez dłuższą chwilę. 

    Jestem zahipnotyzowana. Kim jest ta kobieta? 

Kelnerka przynosi mi kolejną kawę, a ja nadal udaję że czytam powieść. Na stoliku przede mną stoją trzy puste filiżanki. Niedobrze mi od czarnego płynu, ale wiem że dla zachowania przyzwoitości muszę wciąż trwać w swojej roli, zaczytanej anonimowej klientki. Wiele wysiłku kosztuje mnie pamiętanie o regularnym przewracaniu kartek. Robię to by zachować pozory mimo iż od dłuższego czasu mam dziwną świadomość, że kobieta przy stoliku obok, wie jak duże wywarła na mnie wrażenie. Co jakiś czas odrywa wzrok od mężczyzny i posyła mi porozumiewawczy uśmiech. Spuszczam wówczas pokornie głowę, dręczona wyrzutami, że wkradłam się bez zaproszenia do intymnej chwili dzielonej między nimi dwojgiem.
 
    Po kilku godzinach para wychodzi z kawiarni. Żegnają się serdecznie tuż za progiem i każde oddala się w swoim kierunku. Przez szybę widzę jak radosna kobieta kroczy chodnikiem. Nagle odczuwam nieprzemożoną ochotę, by za nią pobiec. Każdy jej krok, powoduje że zaczyna narastać we mnie nostalgia. Nie umiem wytłumaczyć uczuć, które we mnie się gromadzą, ale wiem jedno. Nie chcę jej stracić, chociaż właściwie nie miałam tak naprawdę okazji jej poznać. I wtedy postać w letniej sukience obraca się, zatrzymuje na moment i uśmiecha. Dłoń kobiety unosi się. Macha do mnie w geście pozdrowienia.
 
    Przeżywam magiczną chwilę, która normalnie zdarza się na łamach powieści, a nie w realnym życiu. A może życie jest bardziej niezwykłe, niż mi się dotychczas wydawało? Nie mogę powstrzymać śmiechu, który usilnie próbuje wydobyć się z mojego gardła. Spotkam ją jeszcze. Wiem to na pewno. Może za pięć, a może za dwadzieścia lat, ale wiem że to się wydarzy, a nastąpi to dokładnie w dniu, kiedy będzie nam to przeznaczone.

Może wówczas dowiem się kim była tajemnicza kobieta...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz