czwartek, 8 maja 2014

Na skraju lasu

   Szłam polną drogą, mijając zapadające się rudery. Dużo było ich w okolicy, bo wioska stopniowo zaczęła obumierać. Ludzi wciąż ubywało. Nowi nie przyjeżdżali by osiedlać się na niedostępnych terenach, a miejscowi albo ewakuowali się w bardziej przyjazne tereny albo po prostu odchodzili. Na śmierć nie ma lekarstwa, człowiek idzie w drogę, dzień po dniu przybliża się do celu, nie zdając sobie z tego sprawy. Takie są koleje losu.


     Moja ciotka nie chciała opuścić tego miejsca, nie dziwię jej się, miało w sobie przecież tak wiele uroku. Ciotka uznała, że odejdzie stąd wraz ze swoim duchem. Twierdziła, że takie jest jej przeznaczenie. Tylko tutaj czuła się szczęśliwa, a może po prostu była szczęśliwym człowiekiem, bo jej zadowolenie tkwiło w jej wnętrzu, niezależnie od miejsca w którym obecnie przebywała. Za dużo tych miejsc nie było zresztą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz