Ciężko określić na czym
polegała inność
Villemo. To był fenomen, który na różnych etapach jej życia
zmieniał się i przekształcał. Czasem wydawało się, że Villemo jest dziwna bo
widzi więcej, a czasem zniewalała jej naturalna skłonność do udawania własnego życia.
Grała swoje role i tak płynnie zakładała na twarz kolejne maski, że nie sposób
było odkryć czy kiedykolwiek bywała sobą. Podstawową cechą Villemo, która z
pewnością czyniła ją kimś niezwykłym była silnie rozwinięta empatia połączona z
intuicją. Villemo po prostu wiedziała, czasem znała odpowiedź na pytanie które
jeszcze się nie zrodziło w umyśle. Niekiedy wystarczyło jej spojrzeć na
człowieka by wiedzieć co się dzieje, jak wygląda jego świat. Nie musiała o nic
pytać, po prostu odbierała empatycznie jak dana osoba się czuje. To czyniło jej
postać nieco magiczną, ale więcej było w tym naturalnej wrażliwości, niż
paranormalnych zdolności. Dziewczyna po prostu potrafiła wsłuchać się w świat i
dostrzec to co z pozoru było niezauważalne.
Już samo
imię Villemo budziło niejakie
zaskoczenie. Nietypowe dla kobiety, a jednak
prawie każdy z bliższych jej ludzi mówił do niej Villemo. Tak bardzo przyzwyczaiła się do swojej
etykiety, że kiedy zwracano się do niej prawdziwym imieniem, czuła się
nieswojo. Tak jakby mówiono o kimś innym, a nie o niej. Jak łatwo można
przywyknąć do słów, które nadają nam jakąś wartość. Co za różnica czy nazywano
by ją Viktorią, Agatą czy Julią? To tylko miano tak samo dobre jak każde inne,
a jednak Villemo od zawsze czuła że to imię do niej należy.
Nie wiem czy zwróciłabym na nią uwagę, gdyby stała obok mnie w autobusie. Nie była pięknością. Brzydota też jej nie wyróżniała. Uznałabym raczej, że Villemo była zwyczajna, choć biła z jej twarzy jakaś charyzma, która powodowała że ludzie do niej lgnęli. Nie było pewne jaka jest przyczyna tego przyciągania, ale ciepło i spokój które od niej biło, roztaczało niesamowitą aurę cudowności. Każdy kto spotkał Villemo nie chciał pozbywać się jej ze swojego życia, a wręcz przeciwnie. Wiele czyniono by zniewolić ją i uczynić kimś na kształt najlepszego przyjaciela, ale ona uciekała przed zbytnim spoufalaniem. Nie potrzebowała by ktoś wkraczał do jej życia. Nie uważała by jej życie było dobre, ale nigdy nie zaprzestała udawania, że jest dzieckiem szczęścia. To było jej naturalnym piętnem, które hołdowała od wczesnego dzieciństwa, od czasu kiedy musiała zacząć udawać by móc przetrwać w świecie, który tak bardzo ją skrzywdził
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz