czwartek, 8 maja 2014

Dziwadło

     Ciężko określić na czym polegała inność 
Villemo. To był fenomen, który na różnych etapach jej życia zmieniał się i przekształcał. Czasem wydawało się, że Villemo jest dziwna bo widzi więcej, a czasem zniewalała jej naturalna skłonność do udawania własnego życia. Grała swoje role i tak płynnie zakładała na twarz kolejne maski, że nie sposób było odkryć czy kiedykolwiek bywała sobą. Podstawową cechą Villemo, która z pewnością czyniła ją kimś niezwykłym była silnie rozwinięta empatia połączona z intuicją. Villemo po prostu wiedziała, czasem znała odpowiedź na pytanie które jeszcze się nie zrodziło w umyśle. Niekiedy wystarczyło jej spojrzeć na człowieka by wiedzieć co się dzieje, jak wygląda jego świat. Nie musiała o nic pytać, po prostu odbierała empatycznie jak dana osoba się czuje. To czyniło jej postać nieco magiczną, ale więcej było w tym naturalnej wrażliwości, niż paranormalnych zdolności. Dziewczyna po prostu potrafiła wsłuchać się w świat i dostrzec to co z pozoru było niezauważalne.

       Już samo imię Villemo budziło niejakie
 zaskoczenie. Nietypowe dla kobiety, a jednak prawie każdy z bliższych jej ludzi mówił do niej Villemo.  Tak bardzo przyzwyczaiła się do swojej etykiety, że kiedy zwracano się do niej prawdziwym imieniem, czuła się nieswojo. Tak jakby mówiono o kimś innym, a nie o niej. Jak łatwo można przywyknąć do słów, które nadają nam jakąś wartość. Co za różnica czy nazywano by ją Viktorią, Agatą czy Julią? To tylko miano tak samo dobre jak każde inne, a jednak Villemo od zawsze czuła że to imię do niej należy.
       
       Nie wiem czy zwróciłabym na nią uwagę, gdyby stała obok mnie w autobusie. Nie była pięknością. Brzydota też jej nie wyróżniała. Uznałabym raczej, że Villemo  była zwyczajna, choć biła z jej twarzy jakaś charyzma, która powodowała że ludzie do niej lgnęli. Nie było pewne jaka jest przyczyna tego przyciągania, ale ciepło i spokój które od niej biło, roztaczało niesamowitą aurę cudowności. Każdy kto spotkał Villemo nie chciał pozbywać się jej ze swojego życia, a wręcz przeciwnie. Wiele czyniono by zniewolić ją i uczynić kimś na kształt najlepszego przyjaciela, ale ona uciekała przed zbytnim spoufalaniem. Nie potrzebowała by ktoś wkraczał do jej życia. Nie uważała by jej życie było dobre, ale nigdy nie zaprzestała udawania, że jest dzieckiem szczęścia. To było jej naturalnym piętnem, które hołdowała od wczesnego dzieciństwa, od czasu kiedy musiała zacząć udawać by móc przetrwać w świecie, który tak bardzo ją skrzywdził

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz