1
-Chrzanię
to! Nie mam zamiaru przyjąć tego zlecenia - krzyknęła zdenerwowana Annie. Nie wiem dlaczego zawsze
dostaję najgorsze tematy. Reportaże, których realizacja jest koszmarem. To
jakiś absurd! Muszę paprać się w głównie po łokcie, a i tak podziękowania i
uznanie za „Dodatek społeczny” do naszego miesięcznika, zbiera ten francowaty
lizus Harold. Dziwnym trafem, facet nawet nie wychodzi z biura, a naczelna
traktuje go, jakby był podczas realizacji każdego z projektów. Kpina.
Ann,
schowała twarz w dłoniach. Jasne, długie włosy otuliły jej głowę niczym zasłona.
Instynktownie skuliła się w fotelu, jakby chciała schować się przed światem.
Siedzisko znajdujące się w biurze najlepszej przyjaciółki Ann, nadawało się do
tego idealnie. Było potężne i przytulne, a Ann szczupła i niezbyt wysoka, więc
nie miała problemu by zniknąć w jego mlecznych obiciu i znaleźć tam swój
prywatny azyl. Liz, jako główna redaktorka działu „styl i moda”, była nie tylko
najlepszą przyjaciółką, a zarazem koleżanką z redakcji, ale także szczęśliwą
posiadaczką dużego i urządzonego ze smakiem pokoju, który nie raz służył Ann za
bezpieczną przystań. Zawsze gdy Harold, naczelna bądź inne zawodowe frustracje chwytały
ją w swe metalowe kleszcze i nie pozwalały swobodnie myśleć, kobieta uciekała
do Liz. Siadała w fotelu i dzieliła się swoimi rozterkami, a czasami po prostu
milczała i piła zieloną herbatę, którą zaparzała jej Liz, delektując się ciszą.
Gdyby
nie to schronienie, Ann najpewniej musiałaby teraz patrzeć na zadowoloną twarz
Harolda, swojego „kolegi” z działu „sprawy społeczne, psychologia i sensacje”,
a zarazem człowieka, któremu zawdzięczała zdecydowaną większość utrudnień i
niedogodności, które spotykały ją w pracy. Harold wiedział jak kopać pod
człowiekiem dół, tak żeby ten wpadł w niego, nie uświadamiając sobie nawet, że
ktoś na niego czyhał. Dawniej wróg od razu prezentował swoje zamiary, obecnie
nie można już było tego oczekiwać. Częściej okazywało się, że nieprzyjaciel to
nie ten, który bez kompromisowo walczy o swoje zasady, a ten który uśmiechając
się i prawiąc życzliwości, knuje za plecami chytry podstępny plan zniszczenia.
Dokładnie takim człowiekiem był Harold. Dwulicową kreaturą, wyjątkowo biegłą w
manipulowaniu ludźmi. Ann czuła jego świdrujący
wzrok na skórze i słyszała wypowiedziane pretensjonalnym tonem słowa „Ann,
jesteś świetna. Na pewno sobie poradzisz. Dobrze wiesz, że ludzie kochają
sensacyjne tematy, a Ty jesteś ich bezapelacyjną królową”. To były ostatnie
słowa, które zdążył do niej powiedzieć, zanim nie poruszona jego osobą, ukryła
się w kolorystycznie stonowanym pokoju Liz.
Ciało
Ann silnie drżało, a na czole pojawiły się kropelki potu. Zawsze tak reagowała
w chwilach dużego stresu. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jest całkowicie
bezbronna i zupełnie nie ma władzy nad własnym życiem. Osaczona przez
rzeczywistość, która nie pozwala jej swobodnie oddychać. Złość, którą emanowała
na zewnątrz opowiadając Liz o Haroldzie i jego zagrywkach, była tylko
wierzchnią warstwą tego co się w niej kumulowało. Dominującym uczuciem był strach. Bała się
zetknięcia z rzeczywistością i świadomości, tego co spotka ją w najbliższym
czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz