Opowieść jest pewnym, całkowicie hermetycznym
światem. Nic z zewnątrz nie ma do niej dostępu, a jedyne co wydostaje się na
zewnątrz, to przetrawione, ludzkie emocje. Czasami zupełnie nie adekwatne do
historii, związane raczej ze sposobem narracji, z barwą słów i stylem
opowiadającego, niż z treścią, która w opowieści zawsze powinna stać na
pierwszym miejscu. To ona niesie w sobie najistotniejszy sens, reszta jest
tłem, które mami nasze zmysły. Budzi wątpliwości i odbiera nam pewność, co jest czym,
tak naprawdę. Gdzie właściwie leży sedno sprawy? I czy faktycznie odbieramy
sygnały, które wysyła do nas opowiadający? W każdej historii pojawiają się bohaterowie.
Czasem jest ich kilku, czasem tylko jeden. Samotnie, na barkach dźwiga los
całego świata, włożony w tym przypadku, w jedno tylko istnienie. Głównym
zadaniem odtwórców głównych ról jest manipulacja naszymi uczuciami. Zasada ich
działania jest prosta. Mają właściwie tylko jeden cel. Przywiązać nas do „Człowieka
Stworzonego ze Słów”, na tyle mocno, byśmy bez chwili zastanowienie, gotowi
byli podążać za nim, do ostatniej karty jego losu. Do momentu, w której poza
osamotnioną czarną kropką zapanuje niczym niezmącona biel. Otchłań bez
właściciela, gotowa przyjąć na siebie kolejne losy, innego zupełnie już bohatera.
Czasem tylko nie uświadamiamy sobie, że powieść w rzeczywistości, nie mówi o bohaterze,
tylko o autorze…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz